DOOKOŁA TATR

Długość trasy: 208 km
Orientacyjny czas trwania: 1 dzień

Naszą trasę dookoła Tatr zacząłem w Jurgowie. W dużej mierze przebiega po terytorium Słowacji, dlatego koniecznie trzeba zabrać ze sobą wszystkie dokumenty. Przyda się również słowacka waluta, czyli euro. Trasa jest przejezdna przez cały rok, choć po dużych opadach śniegu odcinek pomiędzy Liptowskim Mikułaszem a Zuberzcem może być bardziej wymagający. W takiej sytuacji przydatne okażą się łańcuchy na koła.

Po minięciu starych zabudowań granicznych wjechałem na drogę do Zdziaru, która na odcinku do Szczyrbskiego Jeziora nosi nazwę Drogi Wolności, a dalej, do Liptowskiego Mikołasza – Tatrzańskiej Drogi Młodości. Po skręcie w lewo czekał mnie pierwszy podjazd. Droga wiła się po lesie, a po ostrym zakręcie wyjechałem na prostą i zjechałem do miejscowości. Po prawej stronie w oddali majaczyły Tatry Bielskie z Hawraniem. Chcąc zrobić kilka zdjęć, najlepiej zatrzymać się przy stacji kolejki narciarskiej po prawej stronie. Dalej dość długo jechałem przez teren zabudowany. Mały ruch i dobra jakość dróg kusiły mnie, by nieco się rozpędzić. Jednak gdy przypomniałem sobie o wysokości kar za przekroczenie prędkości na Słowacji, zdjąłem nogę z gazu.

Ze Zdziaru wyjechałem przez szeroką dolinę i po kilku kilometrach dotarłem do Tatrzańskiej Kotliny. To miejsce znane z dwóch powodów. Po pierwsze ruszają stąd wycieczki do Jaskini Bielskiej. Po drugie w karczmie U Furmana można zjeść prawdopodobnie najlepszy gulasz w tej części Słowacji. Klimat i jedzenie są genialne. Nikogo nie zdziwi tu prośba o gulasz z knedlikiem tuż po 8 rano.

Dalej pojechałem prosto i na pierwszym skrzyżowaniu skręciłem w drogę nr 537 w kierunku Tatrzańskiej Łomnicy. W tej okolicy zaobserwujecie skutki huraganu (Słowacy mówią na niego Veľká kalamita), który przeszedł tędy w 2004 roku. Wiatr osiągał prędkość 230 km/h. Niemal cały las po tej stronie Tatr w niespełna 3 godziny uległ zniszczeniu. Przed katastrofą z drogi nie było widać gór. Dziś natura bardzo powoli zaczyna się odradzać.

Dojechałem do Tatrzańskiej Łomnicy. Przy dobrej pogodzie można wjechać tu kolejką na szczyt Łomnicy. Z wysokości 2634 m n.p.m. roztacza się imponująca panorama Tatr. Niestety przy dużym ruchu bilety często są wyprzedane na kilka dni do przodu, bo wyciąg zabiera na raz tylko 15 osób dorosłych. Kupowanie wejściówki z wyprzedzeniem jest ryzykowne ze względu na pogodę, szczególnie że nie należy ona do najtańszych (46 euro). Na górze spędza się około 40 minut. Chcąc pospacerować po miasteczku, najlepiej zatrzymać się w okolicach stacji kolejki elektrycznej. Parkingi po słowackiej stronie Tatr są płatne w automatach (można płacić kartą zbliżeniowo). Godzina parkowania kosztuje 1,20 euro. W miasteczku można odwiedzić słowackie Muzeum Tatrzańskiego Parku Narodowego. W pobliżu znajduje się również niewielki park.

Kontynuowałem podróż i po kilku minutach dotarłem do Starego Smokowca. Warto wybrać się na krótki spacer po tym miasteczku. Jego zabudowa nawiązuje do stylu alpejskich miejscowości, dzięki czemu panuje tu bajkowy klimat. Budynki na tle gór prezentują się wyjątkowo malowniczo. Jadąc dalej, przeciąłem kilka razy tory i po kilkunastu minutach dotarłem do Szczyrbskiego Jeziora. To piękne miejsce, ale z drugiej strony w ostatnich latach powstało tutaj sporo hoteli. Ogromne parkingi przy wjazdach do nich mówią wiele o popularności tego miejsca. Obejście zbiornika dookoła zajmuje około półtorej godziny. To bardzo przyjemna przerwa w podróży zapewniająca zastrzyk świeżego powietrza. Widoki są przepiękne.

Odjeżdżając znad Szczyrbskiego Jeziora, udałem się w dół. Od tego momentu droga była wyjątkowo urokliwa. Moim oczom ukazały się mało znane szczyty Tatr Zachodnich i tylko co jakiś czas było widać zabudowania. Dookoła zrobiło się naprawdę dziko. Szosa była szeroka i płaska, choć po opuszczeniu lasu zaczęły się pola uprawne i nie było już tak ciekawie. Po około 20-minutowej przeprawie przez miasto (bez winiety nie powinno się korzystać z autostrady) i wyjechaniu w kierunku Zuberca znów mogłem podziwiać malownicze krajobrazy. Minąłem kilka wsi i rozpoczął się stromy podjazd. Zimą to właśnie ten odcinek przy dużej ilości śniegu może być problematyczny. Najniebezpieczniej jest podczas krętego i stromego zjazdu.

Pokonałem kilka serpentyn i znalazłem się na samej górze. Niestety nie pomyślano tutaj o parkingach przy punktach widokowych, dlatego często trzeba zatrzymać się kawałek dalej i przejść pieszo. Jeśli nie macie ochoty na spacer, to sam przejazd również robi wrażenie – wystarczy się nie rozpędzać, by spokojnie napawać się widokami. Zjazd był dynamiczny i krótki. Minąłem kopalnię odkrywkową i dojechałem do Zuberca. Skręciłem w drogę nr 2311 w kierunku Orawic. Jeszcze przez chwilę mogłem popatrzeć na Tatry, później wjechałem w las i góry ponownie wyrosły przede mną po skręcie na drogę nr 520 do Chochołowa.

Mając Tatry Zachodnie po prawej stronie, wjechałem do Polski. Jeśli chcecie wykonać pełne koło, możecie przejechać przez Zakopane do drogi Oswalda Balzera i jechać nią aż do Łysej Polany. Stamtąd pozostanie wam kawałek drogi przez Słowację i malowniczą wieś Jaworzyna Tatrzańska. Po kilku kilometrach dotrzecie do skrętu w lewo. Od niego do Jurgowa będzie dzieliło was już tylko kilka minut.

Warte polecenia Miejsca Slow i noclegi na trasie


Zobacz najnowsze wpisy na blogu