ZAMKI, JEZIORA I GÓRY

Długość trasy: 150 km
Orientacyjny czas trwania: 1 dzień

Było tuż po 8.00, kiedy wspiąłem się na szczyt wieży. Widok na Tatry był po prostu niesamowity. Podchodząc pod Zamek Lipowiec w Babicach, przed oczami miałem jeszcze korki na autostradzie A4, z których przed chwilą wyjechałem. Na całe szczęście spacer po lesie zadziałał niczym sito i zatrzymał rozbiegane myśli. Twierdza zalicza się do tzw. Orlich Gniazd. Niegdyś jej położenie na trasie ze Śląska do Krakowa było kluczowe. Dzisiaj pozostały po niej jedynie ruiny i gdyby nie wieża widokowa, to sam zamek nie zrobiłby na mnie dużego wrażenia. Inaczej sprawa ma się z położonym u jego podnóża skansenem – to miejsce mnie zachwyciło w momencie, gdy tylko minąłem kasy biletowe.

Nadwiślański Park Etnograficzny w Wygiełzowie prezentuje świat Krakowiaków Zachodnich. Obiektów nie ma wiele, a teren nie jest rozległy, dlatego zwiedzanie jest naprawdę przyjemne. Najbardziej spodobała mi się chałupa z Podolsza i stojąca tuż obok niej ośmioboczna stodoła z Przeciszowa pochodząca z 2 poł. XIX w. Podziwiałem je w porannym słońcu wśród złotych liści i przez moment poczułem, jakbym odbył podróż w czasie. Z tego letargu wybudziły mnie brutalnie odgłosy szkolnej wycieczki, więc postanowiłem jechać dalej.

Kolejnym punktem na mojej trasie był Zator. Im dalej byłem od Katowic, tym dookoła mnie robiło się spokojniej. Kiedy dojechałem na miejsce i objechałem dwa razy rynek, szybko stwierdziłem, że nie ma sensu zatrzymywać się tam na dłużej. Zastanawiałem się nad zwiedzaniem zatorskiego zamku, ale zobaczyłem przy nim ekipę remontową, rusztowania i znak zakazu wstępu. Wybrałem się więc na krótką przejażdżkę nad Wisłę. Zator słynie przecież z rozległych terenów zalewowych, na których utworzono sieć stawów hodowlanych. Pojechałem przez Smolice, Miejsce do Spytkowic. Nie był to dobry ruch, bo tegoroczna susza w połączeniu z jesiennym niskim stanem wód sprawiły, że oglądałem raczej wyschnięte trzcinowiska niż malownicze stawy. Nie tracąc jednak nadziei na ładniejsze widoki, ruszyłem w kierunku Suchej Beskidzkiej. Tam czekał na mnie Mały Wawel.

Droga nr 28 jest wyjątkowo malownicza, mimo że to szosa krajowa, to przebiega wśród górzystych krajobrazów. Minąłem zbiornik Świnna Poręba i po chwili jazdy wzdłuż Skawy dotarłem do zamku suskiego. To przepiękna renesansowa budowla położona niedaleko centrum Suchej Beskidzkiej. Dziedziniec łudząco przypomina Zamek Królewski na Wawelu i stąd wzięło się wspomniane wcześniej zwyczajowe określenie. We wnętrzach działa miejskie muzeum. Wokół roztacza się nieduży XIX-wieczny park, zrobić sobie po nim krótki spacer. Znajduje się w nim niewielkie oczko wodne, znad którego bryła budynku prezentuje się nader okazale. Nim wyjechałem z miasta, obejrzałem jeszcze Karczmę Rzym przy rynku, zalicza się ona do zabytków szlaku architektury drewnianej w Małopolsce.

Z Suchej Beskidzkiej drogą nr 946 dojechałem nad Jeziora Żywieckiego. Tam skręciłem w kierunku góry Żar. Można na nią wjechać kolejką, odjazdy są co 20 minut. Jest to doskonały punkt widokowy. Przy odrobinie szczęścia można podziwiać tam podniebne akrobacje paralotniarzy, a od czasu do czasu niebo przecinają szybowce. Na szczycie Żaru wybudowano zbiornik wodny dla elektrowni szczytowo-pompowej. Betonowe wały i tafla wody na wierzchołku góry zaskakują, szczególnie biorąc pod uwagę rozmiary – 650 m długości, 250 m szerokości i maksymalnie 28 m głębokości. Podróż wagonikiem trwa ok. 6 minut. Przez okna podziwiać można piękne panoramy i niekiedy rowerzystów mknących w dół z ogromną prędkością.

Zjechałem z powrotem do auta i udałem się nad Jezioro Żywieckie. Pierwszy postój zrobiłem przy zaporze w Tresnej. Tuż obok niej znajduje się przestronny parking. Poszedłem nieco wzdłuż brzegu w kierunku Zatoczki Kańczuga. Drugim przystankiem była plaża miejska w Żywcu obok Ośrodka Szkolenia Żeglarskiego Politechniki Krakowskiej. Choć jezioro jest duże, to nie ma wcale zbyt wielu miejsc, w których można spacerować jego brzegiem. Podobny problem występuje choćby na Mazurach czy Kaszubach, gdzie jeziora podziwiać można co najwyżej zza płotu. Na szczęście dwa wspomniane punkty nad Jeziorem Żywieckim są bardzo malownicze. Będąc na miejskiej plaży, koniecznie obejdźcie cypel i spójrzcie na odbijające się w tafli wody Skrzyczne.

Żywiec jednoznacznie kojarzy się z browarem, który funkcjonuje w mieście od 1856 roku. Ja postanowiłem poznać to miejsce od innej strony. Wybrałem się na przestronny rynek, a następnie do zamku. W Parku Zamkowym minąłem najpierw przepiękny pałac Habsburgów, Domek Chiński, a następnie przez prawie godzinę podziwiałem przepiękne okazy drzew, które rosną na tym terenie. Kiedy ostatecznie dotarłem do browaru, zrezygnowałem ze zwiedzania go ze względu na tłum turystów. W planach miałem jeszcze zachód słońca w Koniakowie.

Przez Węgierską Górkę i Milówkę dojechałem na Ochodzitą. Niedawno odkryłem położone kilka kilometrów dalej okolice hotelu Złoty Groń. To wspaniały punkt widokowy na Istebną, Koniaków i otaczające je Beskidy. Dotarłem tam wraz z ostatnimi promieniami słońca. Tak zakończyła się moja wycieczka wśród zamków, jezior i gór. Polecam przedłużenie jej, choćby poprzez skorzystanie z noclegu w Osadzie na Ochodzitej, a także przejechanie trasy Beskidzka pętla. Dobrym pomysłem będzie także pobyt w Wojtaszówce obok Żywca. To również dobry punkt wypadowy.

Zobacz najnowsze wpisy na blogu