ZAPOROWA TRASA

Długość trasy: 230 km
Orientacyjny czas trwania: 1 dzień

Było to pewnego upalnego lipcowego dnia 2019 r. Podróżowałem po Dolnym Śląsku i skreślałem z listy kolejne odwiedzone miejsca. Dotarłem późnym popołudniem w okolice zapory w Pilchowicach. Kiedy spojrzałem na nią z perspektywy drewnianego mostu, poczułem fascynację tą konstrukcją. Po powrocie do domu zgłębiłem temat dolnośląskich tam i wiosną 2020 roku ruszyłem w trasę, na której poznałem 5 niezwykłych budowli. Za kierownicą Mazdy 3 odwiedzałem też klimatyczne miasteczka. Przede wszystkim dech w piersiach zapierały mi jednak niesamowite widoki. 

Podróż rozpocząłem w urokliwej Leśnej. Żeby zobaczyć rynek i jego otoczenie, najlepiej zaparkować przy ul. Krzywej. Przy okazji z okolic parkingu zobaczyć można zakole rzeki.

Leśna

Przez tę malowniczą miejscowość na Pogórzu Izerskim płynie Kwisa. Dzięki temu znajdziemy tu czarujące zakątki, choć woda była też w przeszłości przyczyną wielu tragedii miasta. Do czasu wybudowania pobliskiej zapory w 1905 r. życie mieszkańców nie było sielanką. Dzisiaj Leśna emanuje spokojem. Docierają do niej jedynie nieliczni turyści, większość z nich zatrzymuje się jedynie w zamku Czocha. Najciekawsze zabytki stoją przy rynku i w jego najbliższym otoczeniu. Od razu uwagę przykuwa bryła ratusza z 1699 r. Otaczają go zabytkowe kamieniczki z podcieniami. W mieście można obejrzeć również 2 zabytkowe kościoły: pw. Chrystusa Króla datowany na XIV w. i odbudowany po pożarze w XVIII w., a także pw. św. Jana Chrzciciela z połowy XIX w.

Zapora Leśniańska

– zatrzymuje wody Kwisy
– ukończona w 1905 r.
– wysokość: 45 m (36 m nad ziemią)
– długość korony: 130 m
– szerokość korony: 8 m
– szerokość stopy: 38 m

Rok 1897 zapisał się w historii Dolnego Śląska jako czas wielkich powodzi. By chronić rozwijające się w dolinach miasta i zakłady przemysłowe przed katastrofami w przyszłości, opracowano ambitny plan budowy obiektów przeciwpowodziowych. Jednym z pierwszych była zapora na Kwisie w okolicach Leśnej. Już w roku 1901 plan profesora Ottona Intzego zaczął się urzeczywistniać. Na kamieniu węgielnym zapisano słowa: „Dolinom dla ochrony, falom na przekór, wszystkim dla ich dobra”. To bardzo trafne uzasadnienie niezwykle kosztownych działań. Kilka lat później zaczęto także wykorzystywać siłę wody dzięki elektrowni wodnej. Dziś myśl technologiczna sprzed ponad 100 lat wciąż budzi zachwyt.

Warto wybrać się na spacer po koronie zapory, a potem zejść do podnóża schodami po lewej. Z dołu konstrukcja jest chyba jeszcze bardziej imponująca, widać też budynek elektrowni.

Wróciłem na szosę do Suchej i po chwili zaparkowałem na jednym z dwóch bezpłatnych postoi przy zamku Czocha. Obejrzałem go z bliska, a potem zapragnąłem spojrzeć na niego z jeszcze innej perspektywy i pojechałem dalej w kierunku Gryfowa Śląskiego i po wyjechaniu zza linii drzew skręciłem w szutrową drogę w lewo. Prowadzi ona do przystani żeglarskiej Izery. To właśnie z tego punktu, w otoczeniu lasu i nad taflą Jeziora Leśniańskiego, moim zdaniem zamek wygląda najbardziej atrakcyjnie.

Zamek Czocha

Piękna warownia graniczna z XIII w. we wsi Sucha przy drodze z Leśnej do Gryfowa Śląskiego. Swój dzisiejszy wygląd zawdzięcza niemieckiemu przedsiębiorcy Ernstowi Gütschowowi. To on na początku XX w. zlecił architektowi Bodo Ebhardtowi przebudowę zamku zgodnie z jego historycznym wyglądem. Do 1945 r. posiadłość była oczkiem w głowie rodziny Gütschowów. Obecnie mieszczą się w niej hotel i restauracja. Wnętrza zwiedzać można z przewodnikiem.

Malowniczą krętą drogą wyjechałem z Suchej w kierunku Złotników Lubańskich. Jeszcze przed zabudowaniami zobaczyłem skręt w lewo i znaki prowadzące do zapory Złotniki. Minąłem hotel Złoty Sen i dojechałem aż do zakazu wjazdu, przed którym znajdował się parking.

Zapora Złotniki

– zatrzymuje wody Kwisy
– ukończona w 1924 r.
– wysokość: 36 m
– długość korony: 168 m
– szerokość korony: 5 m
– szerokość stopy: 27 m

Kolejną zaporę na Kwisie znalazłem nad Jeziorem Złotnickim. Droga z parkingu prowadzi przez wykute w skale tunele. Dookoła panuje bardzo specyficzny klimat – natura bardzo płynnie przenika się z techniką. Z korony zapory można dostrzec budynek elektrowni wodnej. Warto wybrać się na dłuższy spacer wzdłuż brzegu jeziora. Jest otoczone ze wszystkich stron polami i lasem, przez co panuje tam błogi spokój.

Wróciłem na główną szosę, minąłem Złotniki Lubańskie i dotarłem do drogi nr 360, którą dojechałem do Gryfowa Śląskiego. Najlepiej jest zaparkować przy samym rynku, dookoła którego wyznaczono sporo miejsc (postój płatny w dni powszednie w parkomacie).

Gryfów Śląski

Miasto położone nad Kwisą przy ważnym szlaku komunikacyjnym ze Zgorzelca do Jeleniej Góry. Najciekawszą, zabytkową część Gryfowa zobaczyć można w okolicach ratusza i malowniczego rynku. Budynek władz miasta na skutek wielokrotnych remontów nie zachował niestety swojego wyglądu sprzed 300 lat. Plac otoczony jest pięknymi kamieniczkami, choć trafiają się tam też budynki rodem z PRL-u. Obok ratusza znajdziemy zabytkową fontannę z 1908 r. upamiętniającą otwarcie sieci wodociągowej. Na kolumnie umieszczono dwie figury uczniów z brązu i stąd przyjęło się nazywać tę dekorację pomnikiem wagarowicza, prawdopodobnie jedynym w Polsce.

Wyjechałem z miasta na drogę nr 30, z której w Radoniowie skręciłem w kierunku Lubomierza. W miasteczku parking bez problemu można znaleźć na Placu Kościelnym lub rozległym Placu Wolności. W ich okolicy skupiają się wszystkie najważniejsze atrakcje w mieście.

Lubomierz

W tym przepięknym dolnośląskim miasteczku powstały sceny do kultowego filmu „Sami swoi”, a obecnie nazywa się je stolicą polskiej komedii z racji organizowanego co roku Ogólnopolskiego Festiwalu Filmów Komediowych. To nie koniec filmowych atrakcji. Działa tu także unikatowe Muzeum Kargula i Pawlaka z bardzo ciekawą wystawą na temat życia przesiedleńców na Ziemiach Odzyskanych tuż po II wojnie światowej. Rynek i okoliczne uliczki w 2019 r. zostały zrewitalizowane. Na uwagę zasługują zabytkowy ratusz odbudowany po pożarze w XIX w., a także dawny klasztor benedyktynek z kościołem Wniebowzięcia NMP i św. Maternusa z przepięknym wnętrzem. Przy Placu Wolności znaleźć można sporo „smaczków”, np. pręgierz z 1530 r. czy zabytkową barokową fontannę z 1717 r. Miasteczko nie jest duże i idealnie nadaje się na niespieszny spacer po jego zakątkach.

Lubomierz opuściłem ul. Jeleniogórską i skręciłem z niej w lewo przy sklepie Dino. Bardzo malowniczą drogą dojechałem do Pławnej. Wjechałem na krótko na drogę nr 297 w kierunku Jeleniej Góry, z której po chwili odbiłem do Wlenia. Nim dojechałem do centrum, w Łupkach skierowałem się w prawo w okolice ruin zamku i pałacu Lenno. Trudno tam zaparkować i trzeba poszukać miejsca przy samej drodze lub pojechać kawałek dalej za linię zabudowań, gdzie po prawej stronie powinno znaleźć się miejsce. Po obejrzeniu wszystkich atrakcji wróciłem tą samą drogą do głównej szosy, a następnie pojechałem na wleński rynek, przy którym bez problemu znalazłem miejsce parkingowe.

Wleń

Historia tego dolnośląskiego miasteczka nierozerwalnie związana jest z ruinami zamku Wleński Gródek, które znajdują się na wzgórzu nad miastem. Twierdza powstała około 850 lat temu i jest uważana za jedną z najstarszych murowanych warowni na Śląsku. W 2018 r. została po rewitalizacji ponownie udostępniona dla turystów. Z wieży podziwiać można panoramy Gór Kaczawskich, Izerskich i Karkonoszy. Poniżej zamku znajdziemy barokowy pałac Lenno wybudowany w 1653 r. przez Adama Koulhausa (obecnie hotel i sezonowa restauracja). Rynek we Wleniu w 2019 r. przeszedł całkowitą metamorfozę i został odnowiony. Nie brakuje w jego otoczeniu zabytkowych kamieniczek i klimatycznych zaułków. Na jego środku zobaczymy ratusz z XVIII w., a przed nim pomnik Gołębiarki wzniesiony w 1914 r. z okazji 700-lecia miasta. Poza tym warto zobaczyć kościół pw. św. Mikołaja z XIII w. Po drugiej stronie Bobru znajdziemy barokowy Pałac Książęcy, którego historia sięga XVI w. (obecnie hotel i restauracja).

Wyjechałem z rynku do obwodnicy Wlenia i ruszyłem w kierunku Jeleniej Góry. Droga wiła się wzdłuż Bobru i dotarłem nią wprost do zapory w Pilchowicach. Tuż przy koronie znajduje się restauracja, a obok niej parking. Zasadniczo jest on płatny i przeznaczony wyłącznie dla gości, więc dobrze jest zaplanować sobie przerwę na kawę przy okazji zwiedzania. Istnieje także parking położony kawałek dalej przy drodze w kierunku nieczynnej stacji kolejowej. Szosa wzdłuż jeziora jest jednak bardzo wąska (miejscami trzeba korzystać ze specjalnych mijanek), dlatego polecam jednak skorzystanie z oferty gastronomicznej.

Zapora Pilchowice

– zatrzymuje wody Bobru
– ukończona w 1912 r.
– wysokość: 62 m
– długość korony: 290 m
– szerokość korony: 7,2 m
– szerokość stopy: 50,3 m

W 1912 r. sam cesarz Wilhelm II przyjechał do Pilchowic pociągiem, żeby wziąć udział w uroczystym zakończeniu prac nad zaporą. Pierwszy poważny sprawdzian zdała w 1915 r. podczas sierpniowych intensywnych opadów deszczu. Pomimo pewnych niedociągnięć powódź została wyhamowana, a całe przedsięwzięcie można było uznać za wielki sukces. Trzeba przyznać, że jest to najpiękniejsza z dolnośląskich tam. Mur wciśnięty pomiędzy zbocza Góry Zamkowej i Góry Korzec z każdej strony wygląda imponująco. Najlepszym punktem do obserwacji jest drewniany most nad Bobrem, który doskonale widać z korony. Jezioro Pilchowickie stało się w latach powojennych ulubionym miejscem wypoczynku dla mieszkańców Jeleniej Góry i okolic. Można było dotrzeć nad nie pociągiem. Dzisiaj okoliczna infrastruktura kolejowa (stacja, most) nie jest już wykorzystywana, ruch został wstrzymany w 1991 r. W latach świetności, przed wojną w restauracji nad zaporą gromadziły się tłumy wczasowiczów. Po II wojnie światowej otwarto ją na nowo, ale nie działała już z takim rozmachem.

Zainteresowanych tematem Zapory Pilchowickiej odsyłam do zapoznania się z jej historią opisaną w książce „Dolny Śląsk kryminalny, podziemny i niezwyczajny” autorstwa Szymona Wrzesińskiego.

Po spacerze nad zaporą ruszyłem dalej wspomnianą już wąską drogą. Minąłem nieczynną stację kolejową i kawałek dalej most zawieszony wysoko nad wodą (odradzam chodzenie po nim, bo deski są w opłakanym stanie i jest to bardzo niebezpieczne). Na głównej szosie skręciłem w prawo i przez Siedlęcin udałem się do Jeleniej Góry. Po drodze można zatrzymać się, by zwiedzić wieżę książęcą w Siedlęcinie. W jej wnętrzach znajdują się średniowieczne malowidła przedstawiające legendę o Lancelocie, Rycerzu Okrągłego Stołu. W Jeleniej Górze wielokrotnie parkowałem przy ul. Jeleniej (płatne w parkomacie w dni robocze), rynek jest stamtąd na wyciągnięcie ręki.

Jelenia Góra

Moją uwagę od razu przyciągnęły okazałe przedwojenne wille i kamienice. Po spacerze po Placu Ratuszowym z klasycystyczną siedzibą rajców każdy poczuje niezwykłą aurę tej miejscowości. Od rynku ul. Konopnickiej dojdziemy po chwili do Bramy i Baszty Wojanowskiej. Wprawne oko dostrzeże, że oddzielają one dwie części miasta charakteryzujące się różnym stylem architektonicznym. Dokładnie po przeciwnej stronie rynku znajdziemy drugą zabytkową basztę, Zamkową. W Jeleniej Górze warto odwiedzić Muzeum Karkonoskie z bardzo ciekawymi zbiorami archeologicznymi i etnograficznymi. Trudno pominąć również uzdrowiskową część miasta, czyli Cieplice. Polecam tam krótki spacer po przepięknym Parku Zdrojowym, przy którym stoi Pałac Schaffgotschów.

Z miasta wydostałem się drogą nr 367 w kierunku Kowar. Żeby zwiedzić ich malownicze centrum, najlepiej zaparkować przy ul. Pocztowej. Stamtąd bez problemu w minutę dojedziemy do ratusza. Do kowarskich tras podziemnych trzeba udać się z centrum ul. Wiejską.

Kowary

Miasto ma dwa ciekawe oblicza – naziemne i podziemne. To pierwsze można poznać w trakcie spaceru ul. 1 Maja od ratusza aż do zabytkowego mostu z figurą św. Jana Nepomucena. Po drodze do sztolni uranu, gdzie odkrywa się mroczniejszą historię związaną z tą okolicą, widać os. Górnicze, czyli pierwszy socrealistyczny kompleks mieszkalny na Ziemiach Odzyskanych. Z daleka od centrum znajduje się trasa turystyczna w nieczynnej kopalni. Do zwiedzania udostępniono szyby o łącznej długości 1200 m. Pokonanie ich z przewodnikiem zajmuje godzinę. Kowary stanowią doskonały dowód tego, że niekiedy dzieje miejscowości leżących z dala od utartych szlaków turystycznych są naprawdę pasjonujące.

Podróż kontynuowałem drogą nr 367 w kierunku Kamiennej Góry. Dotarłem do niej przez Przełęcz Kowarską i Pisarzowice. Proponuję pokluczyć przez chwilę wąskimi jednokierunkowymi uliczkami i zaparkować w samym sercu Kamiennej Góry.

Kamienna Góra

Choć w porównaniu z Kowarami czy Jelenią Górą jest ona mniej ciekawa, to warto choć na chwilę zatrzymać się w okolicach rynku i podczas krótkiego spaceru zobaczyć najważniejsze atrakcje. Należą do nich neorenesansowy ratusz wybudowany na początku XX w. i Muzeum Tkactwa, a nieco dalej od rynku ciekawa ekspozycja podziemna Arado – zaginione laboratorium Hitlera. Nieopodal tej wystawy warto zobaczyć poewangelicki kościół pw. Matki Boskiej Różańcowej z XVIII w., jeden z tzw. Kościołów Łaski.

Przy opuszczaniu Kamiennej Góry kierowałem się do Wałbrzycha, dotarłem tam drogą nr 367 przez Czarny Bór i Boguszów-Gorce. Samochód polecam zostawić na przestronnym parkingu przy ul. Rycerskiej (do opłacenia w parkomacie lub w aplikacjach mobilnych).

Wałbrzych

To bardzo rozległe miasto o wielu twarzach. Przy rynku największe wrażenie robią neogotycki gmach wałbrzyskiego ratusza i strzelista kolegiata pw. NMP Bolesnej i św. Aniołów Stróżów. W trakcie krótkiego spaceru po Śródmieściu można przekonać się, jak wiele zabytkowych obiektów przetrwało wojenną zawieruchę. Perełką architektoniczną jest pałac Albertich, w którym mieści się Muzeum Porcelany. Historię miasta doskonale przedstawia za to Centrum Nauki i Sztuki Stara Kopalnia. Mieszczą się w nim m.in. Muzeum Przemysłu i Techniki, Galeria Sztuki Współczesnej i Europejskie Centrum Ceramiki Unikatowej. Urządzono je w dawnej Kopalni Węgla Kamiennego „Julia”. Wałbrzych to gratka dla entuzjastów architektury i przemysłu. Ma do zaoferowania atrakcje o bardzo różnym charakterze. W jego granicach znajdują się przecież także perła dolnośląskich zamków, Książ, i słynna zabytkowa palmiarnia. Chętnie odwiedzę to miasto ponownie, by bliżej poznać jego różne aspekty.

Z Wałbrzycha skierowałem się w stronę Jedliny-Zdroju. Mogłem dotrzeć do Zagórza Śląskiego krótszą trasą, ale fragmenty dróg 381 i 383 są warte nadłożenia kilku kilometrów. Biegną one wzdłuż starej linii kolejowej na dnie malowniczej doliny. W Jugowicach skręciłem w lewo i zatrzymałem się dopiero przy miejscach parkingowych dla udających się na zamek.

Zamek Grodno

Przepiękna bryła budowli wkomponowana jest pomiędzy pokryte gęstym lasem wzgórza. Najlepszy widok na twierdzę roztacza się z pobliskiej wsi Niedźwiedzica z okolic kościoła. By dostać się do wnętrza zamku, trzeba pokonać odcinek leśnej drogi, która zaprowadzi nas do bramy wejściowej na dziedziniec. Warownia pochodzi najprawdopodobniej z XIV w. Polecam zwiedzić ją z przewodnikiem, który wyjaśni, co działo się z nim na przestrzeni wieków. Koniecznie trzeba także pokonać wąskie schody na wieżę widokową i spojrzeć z góry na Jezioro Bystrzyckie, Góry Sowie i Góry Wałbrzyskie.

To był już trzeci zamek położony bezpośrednio na trasie, a o kilku znajdujących się w niewielkiej odległości od niej nawet nie wspomniałem. Zainteresowanych historią dolnośląskich zamków mogę odesłać do książek wspomnianego już historyka Szymona Wrzesińskiego (link), polecam również „Zamki, dwory i pałace w Sudetach” Romualda Łuczyńskiego. W internecie nie brakuje również solidnych opracowań historycznych, zaliczam do nich np. stronę www.zamkipolskie.com.

Z parkingu udałem się w kierunku Lubachowa. Przed mostkiem na Bystrzycy skręciłem w prawo i pokonałem podjazd do korony zapory. Zaparkowanie może być tam kłopotliwe, ale przy odrobinie cierpliwości gdzieś przy drodze z pewnością uda się znaleźć bezpieczne miejsce.

Zapora w Zagórzu Śląskim

– zatrzymuje wody Bystrzycy
– ukończona w 1917 r.
– wysokość: 44 m
– długość korony: 230 m
– szerokość korony: 3,5 m
– szerokość stopy: 29 m

Szeroko rozlane przed tamą wody Bystrzycy tworzą przepiękny krajobraz, który już od lat 20. XIX w. przyciągał w to miejsce rzesze turystów. Potwierdzają to okazałe budynki starych pensjonatów. Sama zapora imponuje swoim rozmiarem. Elektrownia jest nieco oddalona od przegrody, w dole widać z niej tylko pustą przestrzeń z potokiem. By dotrzeć pod stopę zapory, trzeba zjechać kawałek w stronę Lubachowa i w momencie, kiedy dojedziemy do wypłaszczenia terenu, skręcić w drogę lewo, która biegnie wzdłuż potoku.

Po obejrzeniu zamku i zapory wróciłem do drogi nr 383, a następnie 381. Skierowałem się w stronę Głuszycy i Nowej Rudy. W tej ostatniej miejscowości najprościej jest zwiedzanie rozpocząć od rynku, a potem przejechać do podziemnych atrakcji na ul. Obozową 4.

Nowa Ruda

To urokliwe miasteczko, najatrakcyjniejsze są w nim zabytkowe domy tkaczy na ul. Nadrzecznej. Przy odrobinie szczęścia można w nich zajrzeć do zabytkowych klatek schodowych. Na środku rynku dominuje z kolei bryła neorenesansowego ratusza, którego historia sięga aż XV w., choć obecny wygląd uzyskał pod koniec XIX w. Z głównego placu widać również piękny Zamek Stillfriedów (obecnie mieszczą się w nim przychodnie i apteka). Nowa Ruda ma także bogatą tradycję górniczą. Od XV w. do początku lat 90. XX w. wydobywano w jej okolicach węgiel kamienny. W 1994 r. na polu górniczym Piast zorganizowano Muzeum Górnictwa, które funkcjonuje dzisiaj jako Dawna Kopalnia Nowa Ruda. W trakcie jej zwiedzania ogląda się części muzealną i podziemną w sztolni Lech, po której krąży duch Skarbnik. Podczas wizyty poznajemy wiele ciekawostek związanych z węglem i techniką jego wydobycia.

Droga nr 381 zaprowadziła mnie prosto z Nowej Rudy do Kłodzka. W mieście zaparkować można na płatnym parkingu przy ul. Czerskiej tuż obok Twierdzy Kłodzko lub na końcu ul. Zawiszy Czarnego na bezpłatnym parkingu (jest dość mały, może być kłopot z miejscem).

Kłodzko

Zwiedzanie najlepiej rozpocząć od przejścia kłodzkimi podziemiami (wejście od ul. Czerskiej). To pozwoli poznać historię miasta. Trasa jest jednokierunkowa, kończy się na ul. Zawiszy Czarnego. Na Rynku uwagę zwraca XIX-wieczny ratusz z renesansową wieżą. Ul. Stwosza prowadzi z placu Bolesława Chrobrego na piękny gotycki most św. Jana na Młynówce. Często bywa on porównywany do praskiego mostu Karola. Po drugiej stronie kanału, na wyspie Piasek wznosi się kościół pw. Matki Bożej Różańcowej i klasztor franciszkanów. Wizyta w Kłodzku nie może się obejść bez zwiedzania twierdzy z XVII w. górującej nad miastem. Rekomenduję skorzystanie z usług przewodnika, dzięki czemu o wiele lepiej zaznajomimy się z dziejami miejscowości i samych umocnień.

Z Kłodzka szeroką drogą krajową nr 33 pojechałem prosto do Bystrzycy Kłodzkiej. Auto zostawiłem na płatnym parkingu nieopodal budynku prokuratury przy ul. S. Sempołowskiej. Ul. Wojska Polskiego szybko doszedłem do zabytkowej części miasta.

Bystrzyca Kłodzka

Urzekającą panoramę miasta z Nysą Kłodzką na pierwszym planie można podziwiać z okolic baszty Wodnej przy ul. Floriańskiej. Na teren starego miasta najlepiej wejść z wyższego poziomu przez basztę Kłodzką. Tam polecam się „zgubić”. Kręte, boczne uliczki czasami odstraszają, ale są to naprawdę ciekawe zakątki. Teren nie jest duży, zatem kluczenie polega raczej na kręceniu się w kółko bez zagrożenia stracenia orientacji. Na uwagę zdecydowanie zasługują Mały Rynek z zabytkowym pręgierzem z 1556 r., a także okolice XIII-wiecznego gotyckiego kościoła pw. św. Michała Archanioła. Na placu Wolności króluje ratusz z XVI-wieczną wieżą. Tuż obok na tle pięknych kamieniczek wznosi się okazała kolumna Trójcy Świętej. Wrażenie robią oryginale mury miejskie z pięknymi bramami. Obowiązkowo trzeba zwiedzić jedyne w Polsce Muzeum Filumenistyczne prezentujące zapałki, zapalniczki i przedmioty związane z ogniem.

Drogą nr 33 dojechałem do Wilkanowa. Tam skręciłem w lewo i malowniczą szosą udałem się prosto na parking u podnóża zapory. Inną opcją jest przejazd dalej drogą nr 33 do Domaszkowa i odbicie na rondzie w kierunku Międzygórza. Wtedy do zapory najlepiej dostać się z parkingu na górze.

Zapora w Międzygórzu

– zatrzymuje wody Wilczki
– ukończona w 1908 r.
– wysokość: 29 m
– długość korony: 102 m
– szerokość korony: 7,2 m
– szerokość stopy: 50,3 m

Gdy stoi się na koronie zapory w Międzygórzu, trudno jest uwierzyć, że w czasie powodzi tysiąclecia w 1997 r. woda niepozornego potoku przelała się górą i zalała okoliczne tereny. Zbiornik retencyjny może pomieścić nawet 1 mln m3 wody. Jednak końcówka milenium to nie był pierwszy raz, kiedy wypływający ze zboczy Śnieżnika potok przysporzył kłopotów tej okolicy. Już katastrofalne powodzie na przełomie XIX i XX w. skłoniły ówczesne władze do budowy zabezpieczeń. W odróżnieniu od pozostałych zapór przy tej nie znajdziemy elektrowni wodnej, a jedynie dom stróża, który wybudowano w latach 20. XIX w. Do konstrukcji dojść można albo z góry od strony Międzygórza, albo z dołu dzięki znakom prowadzącym na leśny parking w okolicy wspomnianego domu stróża. Dojście z każdej strony zajmuje kilka minut i nie stanowi problemu. Na koronie zapory wybudowano metalową klatkę, którą przejść można z jednej strony na drugą.

Powódź stulecia w 1997 r. mocno dała się we znaki w tym regionie. Nie oszczędziła także jednej z największych atrakcji w okolicy, czyli wodospadu Wilczki. Woda zerwała, jak się okazało, sztuczny próg, który zwiększał wysokość wodospadu o prawie 5 m. Prawdopodobnie wybudowano go na początku XIX w., dzięki niemu różnica poziomów wynosiła 27 m. To tyle samo co karkonoski wodospad Kamieńczyka, czyli najwyższa sudecka kaskada.

Skoro dotarłem już tak blisko urokliwego kurortu, jakim jest Międzygórze, nie mogłem odmówić sobie przyjemności spacerów wśród zabytkowych pensjonatów wybudowanych w szwajcarskim, czy też tyrolskim stylu.

W tym zacisznym miejscu zakończyłem zaporową trasę po Dolnym Śląsku. W zależności od tempa podróży i zwiedzania poszczególnych miejsc można założyć, że jej pokonanie wymaga poświęcenia minimum 3 dni, a optymalne będzie przejechanie jej w 5. Ten szlak prowadzi w dużej mierze lokalnymi drogami, przez co odradzam podróżowanie nim w okresie zimowym (brak odśnieżania, możliwe oblodzenia). Przeszkodą w odkrywaniu piękna opisanych tu budowli nie będzie za to deszcz. Idealną porą na podziwianie tam będzie lipiec, kiedy średnia opadów jest największa, a co za tym idzie nie będziemy oglądali wyschniętych zbiorników. Wiosenna susza w 2020 r. sprawiła, że z korony zapory w Międzygórzu widziałem jedynie wąską nitkę potoku. W Pilchowicach przystań, z której rok wcześniej wypożyczałem kajak, znajdowała się 20 m od lustra wody. W okolicach zapór najlepiej widać skutki suszy. Motywem przewodnim trasy są zapory, ale tak naprawdę przedstawia ona piękno Dolnego Śląska w każdym aspekcie.


Zobacz najnowsze wpisy na blogu